poniedziałek, 2 lutego 2009

Wilcza jagoda.


Kobieta młoda piękna wyzwolona
Podchodzi do Ciebie i kona
Zapachem zmysłów odurzona
Szalona ona jak żona
Co męża ma zaniedbanego
Za jurnymi chłopcami okiem wodzi
Może któryś ją wyswobodzi
Z małżeńskiego pęta

Nakładam spodnie, by bardziej wyzwoloną się czuć. Nie pętają mnie już dziewczęce sukienki, które wiszą w szafach egzaltowanych panien. Nie jestem z tych. Zawsze w twarz. Zawsze to, co chcę. Patrzę w lusterko. Obok zdjęcie w ramce. Oto Marlena Dietrich. Matka rodzicielka. Siostra przyśniona. Podobieństw dostrzegam tysiące. Prócz kapelusza nakładam bergamot, anyż, bazylię, kardamon, konwalię, wetiwer, białe piżmo, paproć, drzewo lukrecji. Pierś niewielka. Doskonale! Szlachetna jest tylko miłość do młodych chłopców.

Kobieta zimna chłodna przeklęta
Cielesność jej służy
Choć ona już nie młoda
Z wiekiem dojrzewa jak jagoda
Ta wilcza zdradziecka wymarzona
Apetyt jej nie doskwiera

Pokochać świat zwierząt cały zdążyłam już. Nieokrzesanie jest dziś w modzie. Nigdy nie bywam passe, więc dziś tygrysicą, jutro lampartem, zdąże też być lwicą. Kocię pełne słodyczy.

Dwa żebra Adama i kibić smukła
Wyrzeźbiona niczym piersiówka
Co przy klatce skrycie schowana
Pusta niczyja sama
Kobieta nędzna opuszczona złowroga
Miej ją tylko za wroga
Paznokciem czerwonym twarz pokreśli Ci całą
Zapachem mdłym owinie
Będziesz jak larwa w szczelinie
Wić się aż z tęsknoty za nią skonasz
Kobieta jedyna prawdziwa wymarzona

Niewiele wiem o Darwinie, mnóstwo o predestynacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz