czwartek, 29 stycznia 2009

Cześć. Jestem Dzidzia




Jak każda prawdziwa królewna dzień zaczynam od tronu. Sedes wygodny. Wygodnie zasiadam. W głowie myśli bez liku już od samego rana. Tworzę wiersze więc i zapisuję na kafelkach łazienkowych. Na rzęsach jeszcze brak grubej warstwy tuszu, są tylko resztki nocnych szaleństw sennych.
Wiersz piękny układam. Tak jak i ja piękna.
Podpalam papierosa. Jak zwykle drogi, egzotyczny, obowiązkowo sprowadzany. Czekam teraz na fizjologiczny fajerwerk. Wszak jestem człowiekiem.
Przede wszystkim jednak artystką. Królewną-artystką. Czerpie wzorce austriacko-pruskie.
Dziś założę sweter po babce. Dobiorę kryształy. Nowe buty włożę też. W wirtualny świat w nich wkroczę. Amen.

Dziewuszka zębuszka
Z zielonego gaju
Z dzwoneczkiem u szyi chodzi
Rosą poranną spryskana
Taka z niej dama
Usteczka w dziubek najdroższy ułoży
Do wrót łona bramę otworzy
Pod warunkiem, że klucz odpowiednich rozmiarów
Wzrokiem przejrzystym spogląda
Na tego co ją dogląda
I ślad swój zostawia od środka
A ona taka beztroska i roześmiana
Dystyngowana lala
Po ceremonii zwarcia-otwarcia
Na tron swój powraca
Pstryk-pstryk ogniu płoń
I oświetl łazienki blask
Gdzie w kafelkach policzków
Czerwonych blask odbija się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz