poniedziałek, 4 maja 2009

liryką ponęca na patyku krolewna

Kara być musi
W sensie religii Twojej
Dopuściłam się tysiąca grzechów
Jaka ze mnie Ewa
Ona kawałek jabłka jedynie
W ustach trzymała
Później penisa smak poznała
I dzieci tyle miała
A kim ja jestem
Już nie kobietą
Człowiekiem tym bardziej
Nazwać mnie nie możesz
Żona Twoja nie zostanę
Błąd na błędzie mi wytykasz
Jestem suką ogrodnika
Co zrobić mam z miłością
Która Ciebie pogrąża
A mnie poniża
Jestem na wyciągnięcie ręki
Nie sięgasz do tych miejsc
Które niezwykłymi zwykły być
***

Świeć nad mą duszą
Posłuchasz od razu
Precz z mego serca
Tego nie usłuchasz
Twojego smutku
Brzemienia bez imienia
Udźwignąć nie zdołam
Spalam się
Od nowa powstaję
Nie lubię tkwić
W tej samej pościeli
Z okazji niedzieli
Nie pieli bez końca
Zarządca ogrodów
I schodów krętych
Wincenty lekko zmięty
***

Piosenki o miłości
Nie zaśpiewam
Strun głosowych naruszać
Zbędnie nie zamierzam
Mocno jak kochasz mnie Ty
Mało zbyt by wiedzieć
Że ową już nie jestem
Coś zmieniło się po drodze
Okres metatezy
Czas na zmiany
Nie ma już liczby mnogiej
Jestem ja
Tak jak Gombrowicz
Przez wszystkie dni tygodnia
Zbawiam siebie od nowa
I nie wiem kim jestem
Kim być mogłam
Znam to doskonale
Do poprawki dusza
Do odsiadki
Za złe zachowanie
***

Nie tworzę z radości serca
Mnie ból uśmierca
W środku sedna sprawy schowany
Szczepionka żadna pomocna
Radości między wierszami
Nie uświadczysz
Tu biuro spraw żywotnie śmierdzących
Zapukaj otworzę
Spojrzę
Już wiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz